Podobno mam tu redagować stronę BIP, bo podobno takowa istnieje, ale zanim dostanę dostęp, hasła, zgody wszystkich świętych i pieczątkę z ziemniaka, zapewne minie lat pierdylion i trochę. No cóż, przyzwyczajajcie się – to jest urząd, a w urzędzie czas to tylko luźna sugestia.
Podobnie jak zakres obowiązków.
Informatyk każe włączyć i wyłączyć, no to proszę uprzejmie, włączyłam, wyłączyłam, kawę zrobiłam, do psiapsi poszłam na eklerkę i kabanosa, a tu dalej errory na całą stronę i jeszcze myszka nie chodzi, bo kabel jej coś odgryzło. Oj, moi państwo, do piętnastej to my się nie wyrobimy, nie ma takiej opcji!
Poszłabym do kierowniczki ze skargą na IT (wróć, w budżetówce nie ma IT, jest tylko Brodaty Benek, Mati Szkieletor i banda anonimów z Service Deska), ale właśnie skoczyła do warzywniaka. A zresztą nawet gdyby tu była, to tylko ciałem, bo jej duch od rana przeglądał gazetki z Lidla, gotując się do walki o sześciopak gaci za dziesięć zeta. Dlatego lepiej od razu dać sobie spokój z rozmową o sprawach służbowych.
Oddychaj, Malwinka! Za młoda jesteś, żeby zemrzeć na zawał z powodu braku dostępu do biuletynu informacji publicznej! Skoro nie działał tyle lat i świat się kręcił, to zapewne pokręci się jeszcze do jutra. Albo do piątku. Albo do dwudziestego października dwa tysiące trzydziestego szóstego roku. Wdech, wszystko będzie dobrze, wydech, już niedługo piętnasta. Dlaczego, u diabła, ten cholerny Benek jeszcze nie zadzwonił…?
– No nie wiem, powinno działać… – Właściwie mógł NIE dzwonić, wyszłoby na to samo. – Proszę to zgłosić na Service Desk. Co? Już pani zgłosiła? To po co zawraca mi głowę?
– A tak sobie, dla fabuły – odpowiadam zgryźliwie, odkładam słuchawkę i wyłączam kompa na twardo. Bo tak. Nie mój cyrk, nie moje małpy, nie mój komp, nie moja kasa na serwisowanie.
Sama myśl o tym, że jutro znowu tu przyjdę i będę walczyć z wiatrakami, sprawia, że robi mi się ciepło na sercu… Dla niewtajemniczonych – tak, to początki nerwicy, i tak, powinnam iść na L4 do końca życia, ale tak się składa, że mam koty na utrzymaniu i nie mogę sobie na to pozwolić.
Tym optymistycznym akcentem kończę i pakuje manatki, bo zaraz fajrant. Jedynym plusem tej pracy jest to, że można po niej wrócić do łóżka.
Sporządziła:
(pieczęć urzędowa, datownik)
starszy referent Malwina Malkosz
Dodaj komentarz